Można się zastanawiać, co daje nam przekazanie komuś jednego procenta. A właściwie, co temu komuś to daje. Przecież to zazwyczaj nieznacząca kwota. Drobny pieniążek wpadający do czarnej dziury potrzeb. Potrzeby są zazwyczaj ogromne. Leczenie, rehabilitacja, odpowiednie żywienie. To wszystko są ogromne koszty.
Jeżeli ktoś miał tak zwane szczęście w nieszczęściu zachorować na przypadłość znaną, leczoną w ramach podstawowej opieki zdrowotnej to jego dramat wydaje się jakby mniejszy. Jeżeli jednak jego choroba, jest rzadką chorobą, o nieznanej etiologii, a tym bardziej nie wiadomo, jak skutecznie ją leczyć ma znaczną trudność w znalezieniu odpowiedniej pomocy.
Część potrzebujących, to osoby cierpiące na tak zwane rzadkie choroby. Częstotliwość ich występowanie nieraz nie pozwala na skuteczne znalezienie odpowiedniej pomocy. Leki, których proces opracowywania, testowania, na tak małej grupie często staje się tak trudny, że niemalże niemożliwy, są dla tych osób zwyczajnie niedostępne. Lub inaczej, są dostępne ale nierefundowane. Ich koszt staje się niewyobrażalnym obciążeniem dla kieszeni rodziny. Druga strona rzeczywistości osób posiadających bardzo nieczęsto występującą chorobę jest taka, że leki może i są jakoś tam opracowane, jednak koszt ich testów klinicznych przewyższa ewentualny zysk. Okrutne to, jednak dla wielu osób prawdziwe. Rzadkie choroby, jeżeli spojrzeć na nie całościowo, wcale nie są takie rzadkie. Spora część populacji boryka się z realnymi trudnościami i niemożnością podjęcia tej nierównej walki, właśnie z powodu bycia nierentownym „konsumentem”. Przemysł medyczny, to nadal przemysł, potrzebuje pieniędzy, aby się rozwijać. Wyobraźmy sobie sytuację osoby, która wie, że lek istnieje, ale nie ma do niego dostępu. Barierą jest pieniądz. Sytuacja staje się dodatkowo dramatyczna, gdy mowa o dzieciach. Jako bliscy mobilizujemy wszelkie zasoby osobiste i społeczne, które tylko możemy, aby znaleźć rozwiązanie. Czasami stajemy się bezradni wobec farmaceutycznego systemu. Nasza historia tonie w morzu słupków w Excelu.
Czasami jedyną nogą, na jakiej może się oprzeć ktoś chorujący na chorobę wymagająca kosztownego leczenia jest noga pomocy innych. Jedną z takich form realnej, namacalnej pomocy jest prawo do przekazania 1% naszych podatków na rzecz wybranej osoby, fundacji itp. Może się nam wydawać, że to tak nieznaczące, że nie warto sobie tym zawracać głowy. Nic bardziej mylnego. Każda kropla dopełnia przestwór potrzeb. Każda ma znaczenie. Na zasadzie „baby steps”, dokładamy naszą cegiełkę do budowania lepszego losu setkom tysięcy osób. Te małe kroczki nas niewiele kosztują, są nieobciążające, komfortowe. Jednak, jeżeli wykonuje je wiele osób to realnie zbliżamy się do danej osoby. Wspieramy ją konkretną kwotą. Tym samym odmieniamy jej los, sprawiamy, że nie powstaje u niej wrażenie opuszczenia, bycia nieważnym. Ktoś, kto jest może i nieistotny dla przemysły farmaceutycznego, nie musi być nieistotny dla setek ludzi. Do daje nadzieję.